Kogo tu zdziwi?
Kto choć raz odwiedzał Karkonosze, a szczególnie okolice Schroniska „Samotnia” i rozglądał się po Kotle Małego Stawu na pewno widział Żleb Fajkosza.
Oto relacja jednego z przewodników sudeckich Marka Wilczyńskiego: „Na przełomie lat 60-tych i 70-we wrześniu tych, w letnie i piękne wczesne popołudnie siedzieliśmy z Waldkiem Siemaszko przed „Samotnią”. Waldek wałkował chyba temat zamierzonego zbudowania w Samotni fotoplastykonu. Nagle z góry na zejściu do Żlebu Fajkosza pojawiła się jakaś damska figurka, coś pokrzykiwała a następnie jakieś dzieciaki zaczęły schodzić do żlebu. Obaj z Waldkiem na moment osłupieliśmy. Następnie głośno krzycząc usiłowaliśmy powstrzymywać dalsze schodzenie dzieciaków. Nic z tego. Panie nauczycielki, bo wkrótce pojawiła się i druga, konsekwentnie realizowały postanowienie sprowadzenia dzieci żlebem. Ruszyliśmy więc do góry. Gdy znaleźliśmy się przy grupie, dzieci były już przestraszone i miały kłopoty z dalszym schodzeniem. Jedno przy upadku potłukło się. Panie idąc z tyłu głośnym pokrzykiwaniem ponaglały do schodzenia. Cofanie całej grupy do góry nie miało sensu. Zaczęliśmy ostrożnie, pojedynczo czasem grupkami sprowadzać dzieci na dół. Po zejściu do schroniska staraliśmy się obu paniom uświadomić niebezpieczeństwo na jakie narażały dzieci oraz konsekwencje grożące im w razie wypadku. Obie były oburzone. Jak śmiemy im nauczycielkom zwracać uwagę. Oświadczyły, że wycieczkę będą prowadzić tymi drogami, które uznają za stosowne….”.
Inna historia dotyczy pijanego nauczyciela, który „fraternizował” się z grupą uczniów technikum w pewien marcowy zimowy wieczór. Następnego dnia, będąc na kacu, lekceważąc wszelkie uwagi ratownika GOPR o nadciągającym huraganie, zimą, najbardziej odkrytym terenem przeszedł na czeską stronę granicy (uczestniczka wycieczki zostawiła w schronisku apteczkę, bo była za ciężka do niesienia). W Samotni akurat wtedy jedli obiad przewodnik i ratownik GOPR. Słysząc co się dzieje postanowili działać. Ustalili, że po skończeniu deseru wychodzą ich szukać… Grupa wróciła sama, kiedy członek GOPR już się ubierał i szykował psychicznie na masz w huraganie. Widać było, że powrót do Samotni nie był to dla nich miły. Dlaczego? Ich opiekun zupełnie źle wybrał trasę i porę a wyjście prawie „na przeciw” huraganowi.
Co może utrudniać życie przewodnikom?
1. Zły dobór grupy
Wielokrotnie w wycieczce biorą udział osoby np. które nie mają zupełnie ochoty na wyjazd.
Czasem zła forma lub brak kondycji jest kojarzony ze złośliwością. Znany jest wypadek ucznia, który stracił pod schroniskiem przytomność. Nauczyciel twierdził, że uczeń jest słaby i celowo opóźnia grupę. Zaczął go popędzać. Skończyło się utratą przytomności. Przybyły na miejsce lekarz GOPR stwierdził przepuklinę…
2. Obecność rodzica jako opiekuna
Najczęściej taki rodzic opiekuje się tylko własnym dzieckiem i jest przekonany o tym, iż bierze udział w wycieczce dla przyjemności. Zapomina, że ma się opiekować całą grupą. Jeden z ojców w czasie wycieczki młodzieży gimnazjalnej przyjął rolę „reprezentanta rodziców” i „brata łaty” próbując się na wszelkie sposoby przypodobać uczniom (a zwłaszcza młodszym koleżankom własnej córki) jednocześnie zapominając o swojej roli opiekuna. Nie dość, że wszczął awanturę z właścicielem pensjonatu i groził wezwaniem policji to próbował „na siłę” zmusić przewodnika do prowadzenia grupy w niekorzystnych warunkach atmosferycznych i wejścia na Śnieżkę. Grupa dzieci nie była na to przygotowana i sama prosiła przewodnika o jak najszybsze zejście na dół (temperatura na Śnieżce -0,2C, wiatr 90km/h, krupa śnieżna i deszcz). W celu realizacji własnych ambicji tatuś posunął się do wygłaszania bardzo mało sympatycznych komentarzy co do wyglądu przewodnika, który odmówił marszu na Śnieżkę z niegotową na to grupą i wbrew jej życzeniom. Na nic się zdał emocjonalny szantaż i wchodzenie na ambicję – przewodnik był jak skała i nie ustąpił.
3. Zapominanie o swojej roli
Czasem opiekunowie grup zapominają, że ich sprawą jest sprawowanie funkcji wychowawczych i opiekuńczych, a nie oddawanie grupy pod opiekę przewodnika. Przewodnik jest powołany tylko i wyłącznie do przekazywania wiedzy krajoznawczej oraz dbanie o bezpieczeństwo grupy. Jedna z nauczycielek wrocławskiego gimnazjum, stojąc pod ośrodkiem wypoczynkowym prosiła przewodnika o „zapanowanie” nad grupą, z która sobie nie radziła.
4. Łamanie zasady "przewodnik zawsze idzie pierwszy "
Jedna z podstawowych zasad chodzenia z przewodnikiem brzmi -„przewodnik zawsze idzie pierwszy i nikt go nie może wyprzedzać”. Mało tego, często mamy do czynienia z „nadaktywną grupą” uczniów, która pędzi na przód, twierdząc, że przewodnik to „złamas, cienias i wolno lezie”. Złamanie tej zasady może się skończyć się zaginięciem części grupy! Często w górach szlaki turystyczne nagle skręcają i może zdarzyć się, że taka „pędząca grupka”, nie znając terenu przeoczy skręt (najczęściej nawet nie wiedzą jakim kolorem szlaku idą). Przewodnik skręci tam gdzie trzeba, dopiero po przeliczeniu grupy okaże się, że kogoś brakuje. Taki wypadek miał miejsce w Masywie Śnieżnika, kiedy zaginęło z opisany sposób 12 studentów z Poznania. W takich wypadkach do pomocy wzywa się prócz GOPR inne służby ratownicze i angażuje też psy poszukiwawcze. Jeśli w grupie nie ma przewodnika, to należy wyznaczyć tzw: szlakowego, którego zadaniem jest tylko pilnowanie przebiegu szlaku. Jedynym wyjątkiem od zasady „przewodnik zawsze idzie pierwszy i nikt go nie może wyprzedzać jest sytuacja gdzie ktoś zaczyna słabnąć. Można wtedy tą osobę nakarmić węglowodanami i pozwolić iść na równo z przewodnikiem lub minimalnie wyprzedzić. Inna często oglądana scenka to rozciągnięta na kilkanaście metrów grupa, w kolumnie opiekunka-rodzic trzymająca kurczowo za rękę swoje dziecko a 30-50m za grupą nauczycielki dyskutujące o ważnych problemach. Przewodnik idąc pierwszy i widząc rozciągniętą grupę może się zatrzymać w każdej chwili, a szczególnie w miejscu rozejścia się szlaków, lub jeśli trasa wymaga zmiany koloru szlaku. Grupy nawet często nie zauważają, że jedna wycieczka odbywa się trasą, w trakcie której np. trzykrotnie zmienił się kolor szlaku np. z czerwonego na niebieski potem znów czerwony – zielony – żółty. Zależy to od wariantu jaki wybierze przewodnik.
5. Zły układ kolumny marszowej. Brak współpracy nauczyciel-przewodnik.
Najczęściej nie ma żadnego układu grupy. Na przodzie ambitna grupka pędząca na przód, środek, z na końcu maruderzy. Dalej opiekunowie. Najpoważniejszym błędem jest brak uporządkowania kolumny. Zgodnie z zasadami metodyki opiekun znający uczniów, powinien ustalić następujący porządek:
- najsłabsi uczestnicy
- w środku trochę sprawniejsi
- z tyłu najmocniejsza grupa
Na tych ostatnich należy złożyć funkcję tzw: zamków i uświadomić im odpowiedzialność za resztę grupy – po za nimi nie może zostać nikt a każde np. odejście do WC w schronisku powinno im być meldowane a kolumna zatrzymana. Kiedyś w ten sposób zginęło 2 uczniów w schronisku Strzecha Akademicka.
Należy im uświadomić, że właśnie dlatego, że są silni, sprawni i odpowiedzialni powinni pomóc opiekunowi i przewodnikowi w bezpiecznym przeprowadzeniu wycieczki. Oni mają trzymać grupę nie rozciągniętą. Opiekunowie powinni poruszać się po jednym wzdłuż kolumny i dbać o „zamknięcie” grupy. Pamiętajmy także, że apteczka powinna znajdować się na końcu kolumny a każdy uczestnik powinien wiedzieć kto ją niesie. Znowu, jeżeli w grupie nie ma przewodnika, trasa którą idzie grupa powinna być znana kierownikowi grupy.
Wiadomo, jakie problemy zdarzają się ze słabszymi kondycyjnie dziećmi, ale zwykle ambicja nie pozwala im tego pokazać. Ale, jeszcze inny problem jest z osobami bardzo sprawnymi a nawet ze sportowcami czy alpinistami. Po tragicznych wydarzeniach na Pilsku w Beskidach, w grudniu 1980, kiedy to zginęło trzech uczestników obozu sportowego (14-, 16-, 17-latek), a 13 wylądowało w szpitalu, stwierdzono, że prawdopodobnie ich śmierć została przyśpieszona tym, że bardzo ofiarnie pomagali słabszym kolegom – pożyczali ubrania, przecierali szlak. Sami mieli tylko swetry i adidasy na nogach. Stracili wszelkie rezerwy energetyczne, wychłodzili organizmy, zaniedbali uzupełnienie kalorii i w konsekwencji zginęli. Mniej sprawni przetrwali. Zginęli tylko chłopcy (3) a wśród nich Mistrz Polski juniorów w chodzie. W ten sam sposób, z wyczerpania zginęło w Tatrach dwóch grotołazów. Kobiety inaczej znoszą długotrwały wysiłek i zdarza się, że częściej znajduje się żywe kobiety niż mężczyzn (biologia).
Opiekunowie narzucają trasę lub sposób prowadzenia grupy w imię realizacji planu wycieczki. Czasami widać taki obrazek. Przewodnik kłócący się z opiekunem z powodu wybrania np. dłuższej trasy a nie krótszej a nawet powodów wprowadzenia zmian w programie wycieczki. Opiekunowie często zapominają, że w górach zdarzają się bardzo krótkie szlaki, ale o znacznych podejściach a więc bardzo męczące. Dłuższa droga jest zwykle bardziej płaska i ma charakter bardziej „spacerowy”. Przewodnik ocenia, jakim szlakiem poprowadzić grupę. Często warunki atmosferyczne wymagają szybkiego podejmowania decyzji o szybkim zejściu w dolinę lub do najbliższego schroniska szczególnie w przypadku burzy. Żadna wycieczka nie jest warta uderzenia pioruna. Dalej, często nauczyciel ma program wycieczki górskiej przygotowany przez biuro turystyczne z np. Gdańska na podstawie mapy czy przewodnika. To dostaje do realizacji przewodnik, który stwierdza, że zaplanowaną trasą w okresie godowym cietrzewi w Karkonoszach przejść nie może, bo szlak jest zamknięty. Również wiosenne wchodzenie na Śnieżkę może nie być bezpieczne ze względu na oblodzenie i wtedy realizacja żadnego planu nie jest warta ryzykowania spadnięcia ucznia do Kotła Łomniczki – nie na darmo na podejściu na Śnieżkę stoi krzyż. Zdarza się również, że nauczyciel daje się podpuścić młodzieży, która wybiera szlak ambitniejszy i dłuższy. Sytuacja taka miała miejsce na Diablaku w Beskidach w lutym 1988r. kiedy to wychowawca, namówiony przez 5 uczniów, wybrał się nierozsądnie znacznie dłuższą i trudniejszą i odsłoniętą trasą (temperatura -10C). Nastąpiło załamanie pogody a wychowawca zamiast nakazać odwrót realizował plan zdobycia szczytu. Rezultat: śmierć 15-latki, urazy psychiczne 2 uczestników i uraz ortopedyczny ratownika GOPR, który reanimował i zniósł 18-letniego chłopaka w bezpieczne miejsce. Często się zdarza, że opiekun próbuje narzucić przewodnikowi trasę wycieczki, nawet jeśli zupełnie nie zna terenu. Kilka lat temu w Stroniu Śląskim doszło do dyskusji pomiędzy przewodnikiem a opiekunką, która próbowała zmusić kierowcę wielkiego autokaru do przejazdu zaśnieżoną Przełęczą Puchaczówka. Kreowała się na jedynego mądrego wymagającego od przewodnika i kierowcy bezwzględnego wykonywania poleceń. Nie dochodziło do niej co mówił kierowca. A stwierdził, że jego autokar jeździ głównie po prostych zachodnich autostradach a on sam nie ma doświadczenia w jeździe nim po górach. Autobus był bardzo duży i na drodze przy skręcie mógł się nie mieścić na jednym pasie ruchu. Jazda nim tą trasą mogła skończyć się zderzeniem czołowym z pojazdem jadącym z przeciwka na krytym zakręcie.
6. Brak organizacji czasu wolnego
Przewodników wcale nie dziwią fakty przywożenia głęboką nocą przez policję np. pijanych dziewcząt. Jedną z takich panien znaleziono na przejeździe kolejowym śpiącą w samej bieliźnie, obok niej leżało pedantycznie złożone ubranie. Opiekunowie uniknęli aresztowania tylko dlatego, że panna była już od kilkudziesięciu godzin pełnoletnia. Zdarza się, że GOPR bądź policja znajduje w barze lub restauracji „dobrze imprezujących” uczniów, którzy w nocy uciekają na „piwko” upijają się a potem nie mogą wrócić lub gubią się w terenie. Góry w nocy wyglądają inaczej niż w dzień. Bardzo często podstawową wadą programu wycieczki jest brak awaryjnego programu na wypadek np. brzydkiej pogody.
7. Obce osoby w grupie
Czasem się zdarza, że uczestnicy wycieczki „doczepiają” do grupy obceosoby np. przygodnie poznane na trasie inp. niepełnoletnie. Osoby te nie pytają o zgodę ani opiekunów ani przewodnika. Kto będzie odpowiadał w razie wypadku? Takich osób nie należy traktować jako pełnoprawnych uczestników, a co dopiero odpowiadać w razie odczepienia się ich od grupy. Taka historia miała miejsce w Tatrach. Rezultat: jedna ofiara śmiertelna.
8. Zły dobór terminu
Ludzie nie znający gór, zapominają, że kiedy w dolinach jest wiosna w górach jeszcze leży śnieg. Planując wycieczkę na marzec, kwiecień a nawet maj, można znaleźć się w sytuacji, kiedy cała grupa znajdzie się w oblodzonym i zaśnieżonym miejscu lub idąca kolumna naruszy na stromym zboczu strukturę śniegu powodując obsunięcie się masy śniegu. Tragicznie skończyła się wycieczka w Górach Suchych przy schronisku Andrzejówka dla uczniów gimnazjum z Wałbrzycha. Również problemy mieli uczestnicy wycieczki w Karkonoszach, kiedy obsunęli się stromym zboczem Kotła Jagniątkowskiego. Co oni ram robili w marcu? Często organizacja wycieczki ogranicza się do wykupienia oferty z biura i zebrania wymaganych prawem dokumentów.
Na przewodniku ciąży wiele rodzajów odpowiedzialności prawnej. Nieodpowiedzialność skończyła się tragicznie dla uczestników szkolnej wycieczki w Tatrach. Z grupy prowadzonej przez nauczycielkę i „dzikiego przewodnika” na śliskim i oblodzonym trawersie Świstówki Roztockiej runęło cztery osoby razem i z tym „przewodnikiem” wprost żlebem do doliny Roztoki! Dzieci ratowali taternicy i TOPR. Jedna z dziewczynek umarła po przewiezieniu do szpitala śmigłowcem. Przewodnik tatrzański nigdy by nie wyraził zgody na wejście w ten teren niebezpieczny teren. Zdarza się często, że wypadki są wynikiem złego zachowania uczestników na szlaku. Oto przykład: np. ślizganie się po oblodzonej Śnieżce na butach na zejściu. Faktem jest, że wypadki zdarzają się nawet jeśli w grupie jest przewodnik. Przewodnik nie jest lekarstwem na źle postawioną nogę, czy nagłe zachorowanie uczestnika. Może być nawet tak, że przewodnik swoją nierozwagą spowoduje wypadek prowadząc grupę w miejscu oblodzonym, czy przeoczy zmianę pogody. Za to jednak można go rozliczyć i nawet postawić przed sądem.
9. Inne czynniki
Inne czynniki to np. nagłe zachorowania uczestników lub wypadki. Sytuacją niecodzienną jest np. współpraca z opiekunką wycieczki z zachwianym stanem psychiczno-fizycznym spowodowanym przedawkowaniem leków na chorobę lokomocyjną w interakcji ze sporą dawką leków przeciwbólowych na migrenę. Inne zdarzenie to wycieczka z grupą nauczycieli na wyjazdowej radzie pedagogicznej, której część chce udowodnić przewodnikowi, że sami sobie poradzą i nie potrzebują opieki, bo są „doświadczonymi turystami”. Przewodnik nakazał podpisać oświadczenie o zwolnieniu z odpowiedzialności i wszelkich roszczeń odszkodowawczych w razie wypadku. I jak się zachowała ta „samodzielna grupa”? Na samym początku próby samodzielnej wycieczki, zaraz po kupieniu w kiosku mapy samozwańczy „szef grupy” nie umiał jej zorientować w terenie. Mapę trzymał do góry nogami. Przed jego nosem wznosiły się szczyty Karkonoszy a mapa oczom pokazywała Karpacz. Na podstawie tak trzymanej próbował znaleźć w terenie wejście na szlak przez Kocioł Łomniczki na Śnieżkę. Gdyby nie reakcja przewodnika samozwańczy „szef grupy” wszedłby w Kocioł Łomniczki przez Biały Jar? Ciekawe kiedy by się zorientował, że kolory szlaków się nie zgadzają? Udało się zapobiec zabłądzeniu grupy z małymi dziećmi.
Przewodników też już nie dziwią pytania opiekunów w stylu: ” A czy ta wycieczka ma jakiś program?” – czyżby nie wiedziała jaki program wykupił opiekun i na jaką zabrał 42 osoby?
Dyktatura oświecona
Jak mówił wiele lat temu były naczelnik TOPR, ratownik i przewodnik tatrzański, Michał Jagiełło (1941-2016) porównując zawód przewodnika i ratownika, „są to osoby łączące cechy romantyka i chłodnego profesjonalisty” w jednej osobie. Przewodnik łączy w sobie rolę: opiekuna, nauczyciela i współtowarzysza wycieczki.”
Dbając o bezpieczeństwo grupy musi często z uśmiechem na ustach stosować „dyktaturę oświeconą” (demokracja w górach się kompletnie nie sprawdza, jest wręcz niebezpieczna). Przewodnik łączy fachowość, znajomość gór, sprawność fizyczną, zdolności organizacyjne, umiejętność narzucenia własnego zdania z dostosowaniem się do najsłabszego uczestnika. Jego obecność ma uzmysławiać zagrożenia, ale nie zabierać radości z przeżywania piękna, a zupełnie inny problem to równoczesne przekazywanie wiedzy.