Lactus, quem in Monte Gigantum…

Mapa Helwiga

Lactus, quem in Monte Gigantum aiunt fundo carere

Lactus, quem in Monte Gigantum aiunt fundo carere – powiadają, że w Górach Olbrzymich jest jezioro bezdenne, to zdanie napisał w 1504 roku renesansowy badacz Bartłomiej Stenus. Ale czy Stenus rzeczywiście był w Karkonoszach, bo o nich tu mowa? Tego nie wiemy.

Rrzepiór - Helwig
Wyobrażenie Ducha Gór umieszczone na najstarszej śląskiej mapie M.Helwiga z 1561r. Duch Gór ma przednie łapy lwa osadzone na tylnych nogach kozła, głowę orła i rogi jelenia, ogon lwa z kitą koźlego chwostu.

Wycieczka Teodora Billewicza

Ale na pewno wiemy, że w 1677r. stolnik żmudzki Teodor Billewicz towarzyszący  podkanclerzemu Michałowi Kazimierzowi Radziwiłłowi odwiedził Cieplice i Karkonosze. Z tej podróży pochodzi pierwszy polski opis wycieczki konnej z Sosnówki, przez Dobre Źródło na szczyt Śnieżki. Teodor Billewicz pisze tak: „Situs tedy tego miejsca jest między potężnymi górami, które excedunt altitudine cursum nubium, mianowicie jedna nad inne excedens dużą altitudine, samoskalista; in cuius cacumine jest kaplica murowana. Pro curiositate jechaliśmy na nie. Jest tedy in altum z równiny rachując mil trzy; mil półtora można equitare ale dificulter drugie półtorej ledwo pieszo, propter summam skał ostrych i zwalistych. Wierzch na ćwierć mili nim do owej kaplicy dojdzie z samej skały niczem nie obrosłej ani ziemi na sobie nie mającej; same kamienie bardzo małym mchem czerwonym znajdują się obrosłe jakoż ich tam siła. Ten mech w cieple albo między szaty włożen cale z kamieni bo divelli od nich nie może summum fiołków facit odorem”.

Po polsku, bez łaciny brzmi to tak: „Położenie tedy tego miejsca jest między potężnymi górami, które przewyższają wysokością bieg chmur, mianowicie jedna nad inne wyrastają dużą wysokością, sama skalista; na której szczycie jest kaplica murowana. Z ciekawości jechaliśmy na nie. Jest tedy do góry z równiny rachując mil trzy; mil półtora można konno ale z trudnością drugie półtorej ledwo pieszo, z powodu wielkiej ilości ostrych i zwalistych. Wierzch na ćwierć mili nim do owej kaplicy dojdzie z samej skały niczem nie obrosłej ani ziemi na sobie nie mającej; same kamienie bardzo małym mchem czerwonym znajdują się obrosłe jakoż ich tam siła. Ten mech w cieple albo między szaty włożen cale z kamieńmi bo oddzielony być od nich nie może wydawać najmilszej woni fiołków”.

Rzepiór

Stolnik wspomina też o Duchu Gór, czyli Rzepiórze i pisze dalej w swoim opisie tak: „Ex traditione powiadają, że diabeł tam tymże imieniem co góra Rywenzahl inhabitat, bo saepe apparebat. Myśmy go nie widzieli, ale proxime habitantes powiadali, że go immediate przed niedziel kilka widzieli.”

Uwspółcześniając ten tekst może on brzmieć tak: „Zgodnie z podaniem powiadają, że diabeł tam tymże imieniem co góra Rywenzahl mieszka, bo często się ukazywał. Myśmy go nie widzieli, ale w pobliżu mieszkający powiadali, że go bezpośredni przed niedziel kilka widzieli.”

Friedrich Iwan (1889-1967) „Śnieżne Kotły "
Friedrich Iwan (1889-1967) - malarz i grafik. Urodził się w Lądku-Zdroju. Studiował w Szkole Sztuki i Przemysłu Artystycznego we Wrocławiu. Dalszą naukę kontynuował w Berlinie. Zamieszkał w Jeleniej Górze i swą twórczość związał z Karkonoszami.

Karkonoska turystyka piórem Mieczysława Orłowicza

Zupełnie inny opis karkonoskiej turystyki w 1908r. zostawił dr Mieczysław Orłowicz (1881-1959), prawnik i historyk sztuki, kierownik Referatu Turystyki w Ministerstwie Robót Publicznych a potem kierownik Referatu w Wydziale Turystyki Ministerstwa Komunikacji. Orłowicz pisał w „Moich wspomnieniach turystycznych” tak: „Myliłby się ten, kto idąc wówczas w Karkonosze spodziewał się, że zazna tu spokoju. Bynajmniej. Były to góry najbardziej hałaśliwe, jakie widziałem w życiu. (…) Odległość od schroniska do schroniska wynosiła na ogół nie więcej niż 1 km. Było ich na trasie bardzo dużo. Wszystkie były w ręku Niemców, schronisk czeskich w owym czasie na grzbiecie Karkonoszy nie zauważyłem wcale. (…) Zanim doszło się do schroniska ukrytego przeważnie lesie, dodawały ducha do dalszego marszu zachęcające turystę napisy w rodzaju „jeszcze 10 minut do najbliższego pilznera” -jeśli działo się to po stronie austriackiej -i odwrotnie: „jeszcze 10 minut do najbliższego piwa bawarskiego”, o ile chodziło o stronę niemiecką. (…) I tak idąc od schroniska do schroniska i od ławeczki do ławeczki nawet nie zauważało się przybycia do Karpacza czy do Szklarskiej Poręby i tura była skończona, a 15 bomb pilznera wypitych. (…). Wszyscy na ogół turyści śpiewali po drodze jak zarzynane woły i wśród tego ryku pijaków i chwiejnych korpusów wędrowało się całymi godzinami. W dodatku co 100 m stała katarynka, przeważnie własność Niemców czeskich i wygrywała dla dodania ducha maszerującym turystom wiedeńskie walce i marsze, białe myszy lub zielone papugi ciągnęły wśród wielkiego wrzasku losy zakochanym parom.”

Czego szukasz?

Gdzie znajdę podobną tematykę?