Udało się po wielu próbach....
Dziś jedziemy pod Ostrzycę Proboszczowicką do Krainy Wygasłych Wulkanów do Twardodzic w powiecie Złotoryja w gminie Pielgrzymka.
Po wielu latach starań amerykańskich i niemieckich potomków wygnańców współwyznawców śląskiego reformatora Kaspara Schwenckfelda (1489-1561) udało się odnowić i zrekonstruować neogotycki pomnik znany jako Viehweg, postawiony w 1863r w Twardocicach w zagajniku przy tzw. Drodze Bydlęcej. Celem podjęcia tych prac było przywrócenie pierwotnego stanu z 1863r. Pierwsze próby rekonstrukcji podjęto w latach 1976-77 i niestety nie zakończyły się one pomyślnie. Udało się to dopiero w roku 2003. Ale jak to tego doszło?
Trochę historii uchodźców ze Śląska
Pomnik Viehweg stanął na dawnym cmentarzu, gdzie w latach 1720-1740 pochowano łącznie około 200 a jak podają inne źródła nawet około 300 schwenkfeldystów w sposób urągający pojęciu pogrzebu. Był to skutek prześladowań religijnych ze strony i katolików i luteran za ich chrześcijańsko -komunistyczne idee. Prócz kwestii typowo religijnych jak odrzucenie chrztu dzieci jako sakramentu, czy uznanie słowa Bożego za pokarm a nie za ciało i krew, położenie silnego nacisku na wewnętrzne doświadczenie religijne, K. Schwenckfeld propagował wolność wyrażania poglądów, odrzucił prześladowania religijne, agitował za dostępem wszystkich do edukacji, separacją władzy świeckiej od duchowej i uznawał kobiety za równe mężczyznom szczególnie w życiu rodzinnym. Związki małżeńskie zawierane w duchu schwenkfeldyzmu były i do dziś są bardzo trwałe.
W czasach kontrreformacji, już w 1719r., w Twardocicach ruszyła misja katolicka jezuitów. Ostatecznie skłócili oni schwenkfeldystów z luteranami i zburzyli jaki taki spokój. Za np. nie stawianie się na obowiązkowe nauki wprowadzili bardzo surowe kary w wysokości 12, 14 do nawet 36 talarów. Za powtarzające się przewinienia kary były mnożone przez dwa lub trzy. Wszystkie małżeństwa zawarte w duchu schwenkfeldyzmu uznano za nieważne, a także zakazano małżeństw mieszanych z luteranami a takie się zdarzały. Chrzest można było uzyskać tylko katolicki a dzieci do chrztu doprowadzało cesarskie wojsko. Sprawowano także specjalny nadzór nad sierotami, które były wychowywane na katolików. Nie wolno było schwenkfeldystom sprzedawać ani kupować gospodarstw. Osoby odmawiające wykonywania rozkazów były torturowane i stawiane pod pręgierzem. Okna domów zabijano gwoździami. Szukano zakazanych książek z modlitwami i pism. Tych najbardziej opornych karano więzieniem na zamku książęcym w Legnicy, Jaworze lub w lochach zamku Grodziec. Wypuszczano ich kiedy byli już załamani fizycznie i duchowo. Wysyłano ich nawet na galery. Wydano także zakaz chowania zmarłych w święconej ziemi, czyli odmówiono pochówku w duchu chrześcijańskim co dotychczas dotykało tylko kryminalistów i samobójców. Pierwotnie cmentarze były trzy we wsiach Dłużec i Bielanka, ale do dziś zachował się jeden w Twardocicach.
Na poletku przy Drodze Bydlęcej w Twardocicach już w 1704r. pochowano niejaką Sybille Adolf, która została ścięta za utopienie dziecka. W 1715r. pochowano tam samobójczynię, która się powiesiła. Klątwa miała ciążyć nad rodzicami i dziećmi osób pochowanych przy Bydlęcej Drodze. Przed przyjazdem jezuitów, schwenkfeldyści chowani byli na kościelnym cmentarzu (ostatni w 1722r.)
W okresie od lutego 1726 przez marzec, kwiecień i maj około 179 osób opuściło Śląsk. Pieszo i tylko z tym co mogli zabrać na plecy lub do wózków na kołach, przez Górne Łużyce, dotarli w okolice Görlitz (Saksonia) i pozostawali pod opieką hrabiego Ludwika von Zinzendorfa z powodu rozporządzenia cesarza Karola VI, który dał im prosty wybór: albo konwersja albo wygnanie. Na Śląsku pozostało prawdopodobnie tylko 25 rodzin a około 20 osób przeszło na luteranizm w latach 1722-1732. Przybyszom zaproponowano osiedlenie w Brandenburgii w okolicach Berlina i zatrudnienie w nowo powstałych fabrykach lnu. Wielu zostało w Niemczech i uległo asymilacji a ich potomkowie żyją tam do dzisiaj. Niestety po ośmiu latach pobytu w Saksonii, hrabia von Zinzendorf musiał przestać ich chronić i musieli ponownie uciekać. Mimo zakazu emigracji, w Wielkanocny poniedziałek 1734r. grupa 176 osób spłynęła rzeką Łabą i przez Danię (Altona) dotarło do holenderskiego miasta Harleem 17 maja 1734r. gdzie już wcześniej nawiązali kontakty z życzliwymi im menonitami. Holenderscy menonici dali im żywność, schronienie, skontaktowali się z bankierami i opłacili podróż do Ameryki.
Dokładnie 19 czerwca wygnańcy przyjechali do Rotterdamu i na pokładzie wyczarterowanego angielskiego statku „St. Andrew”, przez angielski Plymouth, przypłynęli do Filadelfii dokładnie 22 września 1734r. Osiem osób nie przeżyło tej podróży. Kolejno w latach 1731-1737 w Ameryce znalazło się pięć grup uchodźców, łącznie 205 osób i 52 rodziny. Największa trzecia grupa liczyła 44 rodziny i 170 osób. Tak więc, schwenkfeldyści stali się poddanymi króla angielskiego Jerzego I jeszcze przed powstaniem USA 4 lipca 1776r. Warto zauważyć, że w dzień po przyjeździe wygnańcy zorganizowali „Dzień Dziękczynienia” za bezpieczny przyjazd na ziemię tolerancji religijnej, jak sami piszą. Dniem tym jest co roku każda niedziela najbliższa 24 września. Jest to prawdopodobnie jedyna grupa religijna mająca swój własny „Dzień Dziękczynienia”. W amerykańskich już listach pochodzących z 1772r. pisanych przez pastora Christophera Schultza wspomina on o konieczności ochrony cmentarza w Twardocicach, mowa jest o ogrodzeniu i wystawieniu pomnika.
Tymczasem cmentarzyska przy „Drodze Bydelęcej” w Twardocicach używano jako wysypiska śmieci a każdy kto potrzebował np. ziemi do zasypania dziur na własnej posesji brał z niego ziemię. W związku z tym, kości zmarłych zostały odkryte. Tak pozostało do 1861r. Wtedy to doktor Salomon Schultz odwiedzał europejskie szpitale przed objęciem stanowiska superintendenta Szpitala Miejskiego w Danville w Pensylwanii. Doktor Schultz odwiedził wtedy Twardocice i spotkał się z lokalnym pastorem Oswaldem Kandelbachem. Doktor Schultz porozumiał się ze współwyznawcami w USA i zebrał potrzebne pieniądze na wykup działki i postawienie pomnika wśród brzóz tworzących zagajnik. Salomon Schultz planował także zbudowanie muru kamiennego, ale nigdy nie zebrał odpowiedniej ilości pieniędzy. W 1863r. stanął obecny pomnik znany jako Viehweg. Wybuch amerykańskiej Wojny Secesyjnej (1861-1865) odciągnął doktora Schultza od spraw śląskich, ponieważ pracował jako chirurg wojskowy. Były też problemy z wymianą walut co nie sprzyjało zbiórkom pieniędzy i odsunęło plany w przyszłość. Potem zmarł pastor Kandelbach i nie było komu zająć się sprawami na Śląsku. Do wybuchu II Wojny Światowej kościół wysyłał regularnie fundusze na utrzymanie cmentarza a po wojnie hojnie wspierał mieszkańców darami rzeczowymi. Schwenkfeldyści odwiedzali Śląsk kolejno w 1934, 1972, 1998, 2001, 2002, 2003, 2007, 2010 r i obecnie robią to regularnie średnio co dwa lata organizując swoje „Heritage Tours”.
Restauracja pomnika Viehweg
W dniach 14-16 czerwca 2001 roku przyjechała do Polski amerykańska 6-osobowa grupa schwenkfeldystów ze stanu Pensylwania. Zamieszkali w hotelu Maria Magdalena we Wrocławiu.
Jednym z punktów pobytu między innymi członka Komitetu Odnowy Pomnika Viehweg Geralda Heebnera oraz sekretarza Stowarzyszenia Potomków Schwenkfeldiańskich Wygnańców Laury S. Heebner było dokumentowanie stanu pomnika, wykonanie zdjęć, filmu wideo, dalsze zwiedzanie Śląska i zdobywanie wiedzy o czasach reformatora. Stan pomnika był fatalny, groził katastrofą budowlaną i zawsze budził troskę Amerykanów. W trakcie jednej z długich rozmów o przyczynach tego stanu oraz powodach takiej dewastacji pomnika przewodnik prowadzący grupę zobowiązał się do wszczęcia kroków w celu znalezienia kogoś, kto zajmie się odnowieniem i zrekonstruowaniem pomnika oraz koordynacją działań. Amerykanie natomiast zobowiązali się do sfinansowania całego przedsięwzięcia.
Pracy tej podjęła się Dolnośląska Pracownia Konserwacji i Rzeźby „Grossular” z Wrocławia pod wodzą renowatora i sztukatora Janusza Matysiaka, autora rekonstrukcji domu św. Edyty Stein na wrocławskiej ulicy Nowowiejskiej, kamienicy „Pod Błękitnym Słońcem” na wrocławskim Rynku, dawnego domu handlowo-mieszkalnego Wilhelma Kijnasta przy ul. ul. Ruskiej 6-7, pałacu hr. von Moltke w Krzyżowej koło Świdnicy i wielu innych obiektów sakralnych i świeckich na Dolnym Śląsku oraz za granicą. W skład tej grupy weszli także konserwatorzy: Jolanta Marosik oraz Waldemar Marosik.
Wstępne oględziny stanu pomnika miały miejsce już 20 czerwca 2001, czyli dosłownie kilka dni po wyjeździe schwenkfeldystów w obecności Janusza Matysiaka, Jolanty Marosik i przewodnika grupy. O zamiarach „budowlanych” powiadomiono wojewódzkiego konserwatora zabytków w Legnicy oraz władze lokalne gminy Pielgrzymka. Władze lokalne zaproponowały np. zwrot działki na której stoi pomnik Amerykanom (tj. wykup) i sprzedaż ruin barokowego kościoła, ale strona z USA podziękowała za tą inicjatywę (pierwotnie działka ta należała do kongregacji z Pensylwanii na co ma stosowne dokumenty). Okazało się, że pomnik jest wpisany do rejestru zabytków pod numerem 747/L/87, co daje mu specjalne prawa, a o czym nie wiedzieli ani Niemcy ani Amerykanie. Już 21 czerwca 2001 opracowano ofertę i plan konserwacji a w ciągu kolejnych kilku dni była gotowa cała dokumentacja techniczna w językach polskim i angielskim (dla inwestora). Załatwiono sprawy związane z organizacją prac przy pomniku, a z USA przyszły odpowiednie pisma i podania napisane w języku polskim i angielskim, co było dotychczas barierą nie do przejścia w komunikacji między kościołem z USA a lokalnymi władzami.
Dokładnie 3 września 2001r. wojewódzki konserwator zabytków w Legnicy wydał zgodę na konserwację i rekonstrukcję w kształcie proponowanym przez Janusza Matysiaka z firmy „Grossular”. W dniu 5.09.2001 podpisano stosowne umowy. Wszystko było gotowe do działania. Amerykanie wysłali pierwszą transzę pieniędzy na rozpoczęcie prac i zakup materiałów.
Jednym z pierwszych zakupów był piaskowiec z kamieniołomu Czaple. Janusz Matysiak potrzebował zaledwie 75 dni (20.06 do 3.09 2001) na załatwienie wszystkich spraw administracyjno-prawnych, wykonanie projektów, negocjowanie ze stroną amerykańską, zlecenie tłumaczeń i kilka wyjazdów. Patrząc się na to należy się zastanowić dlaczego nie można tego było załatwić przez 26 lat! Zaznaczyć także należy bardzo szybkie działania i życzliwość wójta gminy Pielgrzymka Stanisława Grzyba. Konserwatorzy zamieszkali tymczasowo w Twardocicach w namiocie tuż obok pomnika w towarzystwie psa wartownika w październiku 2001r.
Pierwszy etap prac polegał na przeprowadzeniu badań mikroskopowych, petrograficznych i umyciu pomnika. Potem kolejno usunięto wykwity glonów, porostów i wtórne plamy z czarnej farby. Kolejnym etapem prac było uzupełnienie spoin części składowych pomnika specjalną masą mineralną. Usunięto ślady po pociskach artyleryjskich i wzmocniono bardzo osłabione i zniszczone miejsca prętami zbrojeniowymi i specjalnym cementem. Pomnik odzyskał stabilność i przestał zagrażać wywróceniem się natomiast jeszcze musiał przestać straszyć wyglądem. Na podstawie przesłanych materiałów archiwalnych z USA, Janusz Matysiak wykonał w swojej wrocławskiej pracowni projekty i rekonstrukcje utraconych elementów. Tak więc pomnik otrzymał nowy metalowy tytanowo-cynkowy krzyż i całe nowe zwieńczenie, nowe wieżyczki, kwiatony, pinakle i laskowanie. Państwo Jolanta i Waldemar Marosikowie dokonali całkowitej rekonstrukcji tarczy herbowej Schwenckfelda, tablicy z niemiecką prawie nieczytelną inskrypcją oraz odnowili wimpergę. Odkuli nowe gotyckie litery niemieckiego tekstu na tablicy inskrypcyjnej, odnowili stare i przywrócili pierwotny wygląd przez pozłocenie. Pomnik został zabezpieczony przed wilgocią specjalnymi środkami chemicznymi.
Prace nad rekonstrukcją pomnika zakończono ostatecznie w bardzo ciężkich warunkach pogodowych 20 grudnia 2001, przy pracujących nagrzewnicach pod specjalnym foliowym namiotem. Schwenkfeldyści otrzymali miły podarunek na Boże Narodzenie 2001. Komisyjny odbiór prac w obecności władz konserwatorskich z Legnicy odbył się 21 stycznia 2002r. spisaniem odpowiedniego protokołu.
Przy okazji dokonano kilku ciekawych odkryć wzbogacających naszą wiedzę o pomniku. Okazało się np. że herb K. Schwenckfelda ma dwie wersje i może służyć za zagadkę typu „Wytęż wzrok”. Dotąd nie znamy autora pomnika, ale prawdopodobnie wykonano go w jakimś lokalnym warsztacie z piaskowca pochodzącego z kamieniołomów leżących w trójkącie Złotoryja – Lwówek Śląski -Bolesławiec (pomnik wykonano z dwóch rodzajów piaskowca drobnoziarnistego i średnioziarnistego). Pomnik nie był pierwotnie malowany, natomiast posiadał złoconą inskrypcję (gotycki niemiecki napis). Najstarsze zdjęcia pomnika oraz ekspertyza konserwatora wskazuje na to, że oryginalna XIX w. wimperga była pierwotnie zdobiona żabkami, potem jednak zostały one w tajemniczy sposób wycięte (na młodszych zdjęciach już ich nie ma). Świadczy to o tym, że pomnik był już raz restaurowany i prawdopodobnie wtedy wycięto żabki. Poza tym pomalowano go również czarną farbą (stąd ślady) a przy okazji pomalowano także litery inskrypcji na pierwotne XIXw. złocenie, dlatego pod resztami farby konserwatorzy odkryli resztki złocenia. Nie wiadomo jednak kto i kiedy to zrobił.
Pomnik obecnie ma piękne nowe żabki i wygląda jak dawniej. W celu ustalenia ewentualnych rozmiarów dawnego cmentarza i oceny ilości pochówków zaproponowano Amerykanom badania archeologiczne. Nie wyrażono na nie zgody ze względu na konieczność kopania, co naruszyłoby spokój szczątków ich współwyznawców, jak tłumaczyli. Z takich samych powodów nie byli zainteresowani dość radykalnymi planami architekta zieleni nadania zagajnikowi charakteru cmentarza i nasadzenia roślinności typowej dla cmentarzy. Zgodzono się tylko na rośliny o płytkim systemie korzeniowym, wszystko aby nie naruszać szczątków antenatów. Sprawa ta została ostatecznie odsunięta na dalszy plan ze względu na brak środków finansowych.
Jak oceniono, najgorszych zniszczeń dokonała II Wojna Światowa. W zagajniku do dziś widoczne są ślady okopów i umocnień. Na pomniku było widać wyraźnie ślady serii z karabinów maszynowych oraz skutki działania artylerii (ślady po pociskach; pomnik stracił część boku i miał olbrzymią wyrwę, którą przed zacementowaniem trzeba było wzmocnić prętami zbrojeniowymi). Świadczy to tylko o sile działań wojennych pod Ostrzycą Proboszczowicką. Z tyłu za wojną nie pozostali wandale. Pozostawili wyłupane kawałki, wyryte rysunki i butelki. Jest to dowód, że dawny cmentarz służył za miejsce alkoholowych libacji. Z drugiej strony lokalna ludność zupełnie nie była świadoma dawnego przeznaczenia tego miejsca.
Wiosną 2002r. przystąpiono do kolejnego etapu prac polegających na umieszczeniu przed pomnikiem kamienia z napisami w językach polskim i angielskim wyjaśniającym czym jest pomnik znany jako Viehweg. Wiele osób do tego czasu uważało, że pomnik ten upamiętnia żołnierzy hitlerowskich, mimo daty fundacji 1863 na tablicy
inskrypcyjnej (prawda, że wtedy ledwo czytelnej). Niemiecki napis prowokował wandali do niszczenia go i malowania graffiti. Projekt kamienia wykonał Janusz Matysiak. Na licach kamienia umieszczono angielskie i polskie tłumaczenie tekstu niemieckiego z tablicy inscrybcyjnej. Obróbka czaplowskiego piaskowca o pięknej kremowo-żółtej barwie, odbyła się w pracowni renowatora we Wrocławiu skąd przewieziono gotowy kamień do Twardocic, solidnie osadzono w czerwcu 2002r. i zabezpieczono przed wilgocią.
Reakcją Amerykanów było totalne zaskoczenie na przysłane z Polski zdjęcia pokazujące efekt pracy konserwatorów. Nie powinno to dziwić jeśli wiemy, że zawód konserwatora jest prawie w USA nie znany. Zdjęcia archiwalne starego pomnika niewiele różnią się od obecnego Viehwega. Niemcy planowali natomiast zburzyć stary pomnik i na jego miejsce postawić nowy projektowany przez architekta. Przepisy prawne im tego jednak zabraniały. Ani Amerykanie ani Niemcy niedowierzali w możliwość rekonstrukcji pomnika. Ale kiedy tylko był gotowy stwierdzili, że wykonano wspaniałą pracę. Amerykanie także byli zachwyceni, a bardzo interesowali się sobie poradzi ekipa zmontowana przez ich przewodnika. Nie na darmo uważa się, że polscy konserwatorzy są jednymi z najlepszych na świecie, bo jak widać jest to opinia zasłużona. Prace objęto gwarancją i zapewniono opiekę renowatora, który co jakiś czas zagląda do swojego „dzieła”. Ze względu na bardzo niekorzystne położenie, pomnik wymaga częstego impregnowania i ochrony przed wilgocią. Zagrażają mu także blisko rosnące gałęzie drzew i dlatego od czasu do czasu trzeba je przycinać.
Na koniec należy przedstawić osoby, które przyczyniły się do odnowienia pomnika. Prócz Janusza Matysiaka, państwa Marosików podziękowania należą się: wójtowi gminy Pielgrzymka Stanisławowi Grzybowi za błyskawiczne reakcje i sprawne podejmowanie decyzji administracyjnych, oraz dwóm innym mieszkańcom Twardocic – wieloletniej opiekunce pomnika Saturninie Fedorowicz – za udostępnienie pomieszczeń do składowania sprzętu i aparatury konserwatorów i umilanie życia pracującym życzliwą atmosferą oraz wójtowi Twardocic Antoniemu Kwaszycowi, który dostarczał regularnie olbrzymich ilości wody do mycia pomnika. Wielką rolę odegrał tu także internet; między innymi dzięki temu udało się tak szybko doprowadzić całą sprawę do końca. Przesyłano prawie wszystkie dokumenty i projekty przez sieć ograniczając w ten sposób do minimum użycie konwencjonalnej poczty. Z zaleconych przez konserwatora wojewódzkiego prac należy jeszcze dokonać rekonstrukcji kamiennego ogrodzenia pomnika, ale to już pozostawiono na dalszą przyszłość. Ze strony amerykańskiej dla sprawy tej zasłużyli się: przewodniczący Kościoła Schwenkfeldystów Jack Graham; członek Komitetu Odnowy Pomnika Viehweg Gerald Heebner, który wziął na siebie sprawy utrzymania kontaktów z Polską i pisanie korespondencji; oraz David Luz kustosz Centrum Dziedzictwa, który wyszukał i dostarczył materiałów archiwalnych. W wydaniu specjalnym czasopisma „The Schwenkfelder” została pokazana praca polskich konserwatorów i opisano całą tę miłą historię z punktu widzenia Komitetu Odnowy Pomnika Viehweg i Stowarzyszenia Potomków Schwenkfeldiańskich Wygnańców.
Rededykacja pomnika Viehweg
W dniach 31.07-02.08.2003 na terenie Dolnego Śląska przebywała 22 osobowa grupa Schwenkfeldystów. Zamieszkali w hotelu Qubus w Legnicy, mieście związanym z reformatorem, kilka metrów od zamku, gdzie K. Schwenkfeld był doradcą na dworze ks. Fryderyka II. Przyjechali specjalnie na uroczystości ponownego poświęcenia pomnika przy Drodze Bydlęcej w Twardocicach. W czwartek (31.08) grupa zwiedziła Legnicę i odbyła prawdziwą historyczną dysputę o roli jaką Kaspar Schwenkfeld odegrał na dworze księcia, historii reformacji, przyczynach dla których nauka K.Schwenkfelda nie przyjęła się tak jak nauka M.Luthra czy początkach legnickiego uniwersytetu. Mówiono też o trudnej polsko-niemieckiej historii i wypędzeniach. Zwiedzono także katedrę św. Piotra i Pawła. W szkole przykatedralnej K. Schwenkfeld pobierał nauki. W dniu 1.08.2003r. grupa odwiedziła Osiek koło Lubina (miejsce urodzin K. Schwenkfelda), Jawor i Świdnicę. Amerykanie spędzili ponad półtora godziny w świdnickim Kościele Pokoju, gdzie zapoznali się z historią kontreformacji i historią powstania tej perły baroku.
Najważniejszym dniem pobytu był jednak 2 sierpnia. O godzinie 10.00 pod ruinami kościoła ewangelickiego zebrali się amerykańscy Schwenkfeldyści pod duchowym przywództwem pastor Karen Gallagher, niemieccy dawni mieszkańcy Twardocic pod opieką pastora Paula Eberleina i obecni polscy mieszkańcy Twardocic. W zaproszonych gości byli także obecni wójt gminy Pielgrzymka Stanisław Grzyb, ks. Andrzej Mucha (miejscowy proboszcz rzymsko-katolicki), ks. pastor Cezary Korolewicz (kościół Ewangelicko-Augburski), przedstawiciele Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej i wiele innych osób. Niestety w uroczystościach nie wziął udziału Janusz Matysiak – autor rekonstrukcji.
W procesji grupa przeszła pod pomnik wśród dźwięków puzonów. Podczas trwającej ponad 2 godziny uroczystości, w strasznym upale, modlono się, śpiewano a na koniec dawna mieszkanka Twardocic Pani Gizela Bartsch utworzyła żywy łańcuch osób różnych wyznań i narodowości, które się wspólnie modliły w trzech różnych językach jednocześnie. Pomnik ponownie poświęcono poprzez złożenie hołdu 200 osobom pochowanym na wygonie.
Odbyło się też krótkie spotkanie towarzyskie po czym cała grupa pojechała na Grodziec do szambelana zamku Zenona Bernackiego. Szambelan przyjął ich osobiście i pokazał miejsca, gdzie ich praojcowie siedzieli z lochach głodowych za wiarę i przekonania. Po kolacji, zmęczeni ale szczęśliwi ruszyli ku niemieckiej granicy. O godzinie 19 grupa stanęła na przejściu granicznym Zgorzelec-Görlitz, gdzie spędziła dwie godziny czekając na odprawę po stronie niemieckiej. Tak skończyła się kolejna pielgrzymka i poszukiwanie śląskich korzeni. Rzadko się zdarza, żeby kierownik grupy kończył wycieczkę pytając przewodnika czy może go uściskać…
Po kilku tygodniach polski przewodnik otrzymał zaproszenie do USA oraz bardzo miły list. W liście napisano, że z wszystkich miejsc, które prócz Polski grupa wtedy zwiedziła czyli Niemcy i Szwajcarię Amerykanie najlepiej czuli się na Dolnym Śląsku… Doceniono także polskich restauratorów oraz hotelarzy.
Pielgrzymka Szwenkfeldystów 29.09-1.10.2007
Tym razem do Polski przyjechała grupa 20-osobowa grupa Szwenkfeldystów pod wodzą dyrektora Centrum Dziedzictwa Davida Luza. Amerykanie przyjechali 29 września około godziny 22 z Berlina przez Nowogrodziec i Bolesławiec do Złotoryji. Następnego dnia, grupa udała się ze Złotoryji do Legnicy na wycieczkę pieszą po mieście. Potem do Osieka, gdzie wzięła udział we Mszy Świętej o godzinie 11:30. Przybyszów z USA publicznie przywitał ksiądz Zbigniew Klisowski, proboszcz parafii. Następnie grupa wróciła do Złotoryji, by po lunchu, odbyć wycieczkę pieszą po Złotoryji pod kierownictwem Alfreda Michlera, przedstawiciela Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej. Wieczorem, grupa udała się na Zamek Grodziec, gdzie witał ją osobiście kasztelan Zenon Biernacki wraz z miejscowym przewodnikiem Krzysztofem Sikorą. W dniu 1 października grupa udała się do Twardocic, gdzie odwiedziła pomnik Viehweg. Pomnik znajdował się w dobrym stanie technicznym podobnie jak kamień. Niestety już wymagał czyszczenia z glonów i kolejnej impregnacji. Amerykanie stojąc przy pomniku odczytali historię jego powstania, modlili się oraz śpiewali. Następnie odwiedzili kościół katolicki i miejscowy cmentarz. Odbyto też spotkanie z burmistrzem Gminy Pielgrzymka Tomaszem Sybisem, z którym omówiono zasady opieki nad pomnikiem Viehweg a Zenona Biernacki wręczył Amerykanom liczne pamiątki z Grodźca. Po tych oficjalnych spotkaniach, grupa udała się jeszcze na objazd po wsiach, w których mieszkali ich przodkowie. A było to: Bielanka, Czaple, Dłużec i Sobota. Następnie przez Lwówek Śląski ruszyli do granicy do Zgorzelca by zwiedzać Saksonię.
Pielgrzymka Szwenkfeldystów 28.07-31.07.2010
W dniach 28.07-31.07.2010 w Polsce przybywała grupa 22-osobowa grupa szwenkfeldystów wraz z dyrektorem Centrum Dziedzictwa Davidem Luzem. Grupa spotkała się z 28 lipca przewodnikiem w Zgorzelcu i zaczęła swoją pielgrzymkę od zwiedzenia Nowogrodźca oraz Bolesławca. Jeszcze tego samego dnia zwiedzili Złotoryję oraz odbyli spotkania z przedstawicielami Towarzystwa Miłośników Ziemi Złotoryjskiej. 29 lipca grupa udała się do Osieka koło Lubina gdzie niespodziewanie i przypadkiem spotkała się z mieszkanką Osieka Panią Antoniną Buchtą. Antonina Buchta była pierwszą przewodniczką szwenkfeldystów jeszcze z lat 60 XX w., czyli z czasów, kiedy oni objeżdżali wszystkie dolnośląskie miejscowości o nazwie Osiek i szukali miejsca narodzin Kaspara Szwenkfelda. Nie znali oni wtedy polskich nazw miejscowości i posługiwali się wyłącznie niemieckimi.
W tym samym momencie w Osieku pojawiła się reporterka „Wiadomości lubińskich” Magdalena Rzemień. Robiła materiał o wypadku drogowym i widząc mówiącą po angielsku grupę zainteresowała się nią. Uzyskała zgodę na wywiad z Davidem Luzem. Z tego spotkania powstał artykuł w miejscowej gazecie. Amerykanie spotkali się też z miejscowym proboszczem i zwiedzili kościół.
Następnie przejechali do Legnicy, której centrum zwiedzili wraz ze swoim przewodnikiem. Wieczorem grupa udała się do Zamku Grodziec, gdzie była witana przez kasztelana Zenona Biernackiego oraz ukraiński zespół grający tradycyjną karpacką muzykę.
30 lipca grupa przyjechała do Twardocic, gdzie spotkała się z pastorem Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Lubaniu Cezarym Korolewiczem, z którym modliła się przy pomniku Viehweg. Dopiero w 2010 roku szwenkfeldyści poznali osobiście konserwatora zabytków Janusza Matysiaka, który restaurował pomnik w latach 2001/2002, zaprojektował i stworzył kamienny obelisk pod pomnikiem. Odbyło się także spotkanie z Sekretarz gminy Pielgrzymka panią Danutą Kaczą, w trakcie którego omówiono kwestię opieki nad pomnikiem i zasady jego konserwacji. Był to najważniejszy dzień pobytu gości z USA. Wieczorem grupa zwiedziła Jawor, w tym Kościół Pokoju.
31 lipca grupa zwiedziła zabytki Jeleniej Góry i kościółek Wang w Karpaczu. Następnie przez Czechy przyjechała do Frydlandu gdzie zwidziła Státní zámek Frýdlant. Po czym udała się do Bogatyni, aby ostatecznie przejść polsko-niemiecką granicę i pojechać do Oybin.
Do roku 2013 pomnik znów nie był konserwowany i znów się zazielenił od glonów. Zrobił się szary od brudu i poważnie zawilgotniał. Uruchomiono ponownie procedury administracyjne w gminie Pielgrzymka i uzyskano zezwolenia na prace konserwatorskie przy pomniku. Takie pozwolenie uzyskano po przedstawieniu całej dokumentacji. Dokumentację wykonała ponownie Pani Jolanta Marosik zaś prace kamieniarskie wrocławski artysta Pan Kazimierz Durawa. Pomnik ponownie odzyskał piękny wygląd.